niedziela, 15 listopada 2015

#001 Powszechne zaskoczenie.


  U mnie zaskoczenie kończy się na tym, że mój pierwszy prawowity post tutaj będzie traktował o kwestii Państwa Islamskiego i tragicznej sytuacji w Europie, i trochę zaburza to mój ustalony wcześniej plan. Jednak postaram się na moment zejść z siodła cynizmu, by ustalić pokrótce  przynajmniej część niezbędnych faktów i zająć się szybką opinią.

  Kiedy kilka miesięcy temu Korwin-Mikke w Parlamencie Europejskim dosyć niezręcznie nazwał zjawisko masowej imigracji z bliskiego wschodu napływem śmieci ludzkich, wywołało to ogromne oburzenie, a sam autor słów został ukarany grzywną. Mówiono wtedy, że większość negatywnych skutków przyjęcia obcych nam kulturowo to tylko chore wymysły prawicowych ksenofobów. Ostrzegano, by nie dawać się ponieść fali mowy nienawiści i uprzedzeniom, tylko otworzyć się na pomoc potrzebującym.

   Dziwi tylko fakt, że nikt ze środowiska odpowiedzialnego za rzetelne informowanie społeczeństwa nie raczył przypomnieć zasad terminologii i różnicy pomiędzy pojęciem imigrant a uchodźca, tylko wręcz stosowano te słowa zamiennie, jak synonimy. I tak też się utarło, i tak też jest powtarzane. Otóż różnica jest znacząca i pozwolę sobie ją przedstawić. Na mocy Konwencji Genewskiej, wciąż obowiązującej, z 1951 r. mianem uchodźcy określa się osobę, która ucieka z kraju objętego konfliktem zbrojnym przed ryzykiem narażenia swojego życia i zdrowia do najbliższego kraju, w którym panuje pokój. Nie wiem, jak ze znajomością mapy u niektórych, ale najbliższym takim krajem jest Turcja. Tam nasi "uchodźcy" otrzymali azyl już ok. 2 lata temu, ale zostali zwabieni przez bezmyślnych wielkich polityków Europy świadczeniami socjalnymi. Wzgardzili więc swoim dotychczasowym miejscem pobytu, zostawili tam swoje rodziny (obserwujemy napływ młodych mężczyzn w wieku poborowym), pragnąc osiedlić się bezwysiłkowo w zastanym dobrobycie. Tutaj jeszcze nie dzieje się tragedia. Europę, która choć wymiera powoli z uwagi na starzejące się społeczeństwo, czy wymiar zadłużenia poszczególnych krajów, wciąż stać na przyjęcie, rozlokowanie i utrzymywanie tych ludzi. Moglibyśmy się poszczycić po raz kolejny, jacy to postępowi, otwarci, tolerancyjni, demokratyczni i przede wszystkim WSPANIAŁOMYŚLNI jesteśmy. A jacy konsekwentni! Szczególnie w momencie, kiedy wielcy tego świata, czyli np. Angela Merkel przekonała się, że "uchodźcy" to nie balast, który można łatwo rozpracować logistycznie, tylko stwarzająca problemy horda roszczeniowców, zaskakująca rosnącą ilością.
Czyli tak: drogą szczytowania europejskiego, zostaliśmy zmuszeni do zgody na kwotowe przyjęcie uchodźców, którzy po prawdzie uchodźcami nie są. Sprzeciw obywatelski w państwie demokratycznym jest nic nie wart, ponieważ władze nie biorą tego pod uwagę. Obserwujemy sobie spokojnie przez kilka tygodni wyrazy niezadowolenia i rozliczne obawy oraz pokrzykiwania intelektualistów lewicowych, byśmy stronili od ksenofobii. Aż tu nagle mamy 13 listopada.

  Powszechne zaskoczenie, Wrak zwany Europą nie tyle nie potrafi zlokalizować problemu, skutecznie ustrzec przed tragedią, a już wcale nie wie, jak w dalszej perspektywie radzić sobie z sytuacją. Służby zawodzą i panuje ogólna dezinformacja. Wojujący fejsbukowicze na znak solidarności zmieniają sobie barwy obrazków profilowych i udostępniają memy, linki do artykułów lub po prostu formułują wyrazy współczucia, koniecznie opatrując wpis popularnym hasztagiem #PrayForParis. Tak się zachowują obywatele liczących się na arenie międzynarodowej mocarstw.
Nagle w popłochu władze Francji wpadają na pomysł zamknięcia granic, wprowadzenia stanu wyjątkowego i zapewniają, że winni zostaną ukarani. Oczywiście nie kryją konsternacji. Nikt nie wpadłby na to, że każdy lubi urządzać wokół siebie po swojemu. Albo to na pewno zwykła prowokacja! Albo to ISIS chce nastawić Europejczyków przeciwko uchodźcom! Tylko nie ksenofobia! To jakiś spisek USA! Na pewno jakiś spisek w ogóle!

   Jako cywilizacja europejska otoczyliśmy się zlepkiem niebezpiecznych wartości, które uczyniły z nas kastratów umysłowych, jeśli chodzi o wybieganie pojmowaniem poza nasze standardy kulturowe. Brak powszechnego dostępu do broni i indoktrynacja bezwzględnym brakiem przemocy wobec kogokolwiek niezależnie od sytuacji oraz uzależnienie społeczeństwa od gestii państwa, zostawiły nas na lodzie. Jesteśmy zdani na przegraną. 
Nie mniej jednak ciekawi mnie jaki obrót przybierze rozwój wydarzeń, mimo że ogólny scenariusz znam. Życzę wszystkim, by chłodno podeszli do oceny sytuacji i nie dali się ponieść fanatyzmom w jedną lub drugą stronę. A ja pewnie niebawem znów zabiorę głos w tym temacie, zaopatrzywszy się w nową wiedzę i argumenty.

Pozdrawiam, Wasz Malco.

środa, 11 listopada 2015

Wstęp do niezadowolenia.

  Pragnąc opisać obiektywnie rzeczywistość zastaną, napotykam się na spore trudności związane z wielowarstwowością i mnogością różnorakich kontekstów. Intuicyjnie więc zacznę od umiejscowienia fizycznego – żyjemy w Polsce, posługujemy się językiem polskim, a jedno z drugiego nie wynika, więc warto jeszcze podkreślić, że Ojczyzna nasza wciąż znajduje się mniej więcej na środku kontynentu europejskiego. Wydawać by się pomogło, że niepotrzebnie to zaznaczam, ale choćby dlatego, że niektórym fakt ten tak uwłacza, że pragną sąsiadowi z okna flagę zdzierać w dzień państwowego święta, to ja tym bardziej chcę narażać potencjalnego czytelnika na takie informacje, choć zgoła oczywiste. O tych i innych, równie osobliwych sytuacjach, będę mogła, mam nadzieję, opowiadać i pochylać się nad ich przyczynami i skutkami.
Na pewno jeszcze winniśmy się pochwalić dynamiczną i bujną historią, czego jedynie pozazdrościć nam mogą nacje, które zwykły prowadzić bardziej roztropną politykę zagraniczną lub też po prostu miały więcej szczęścia. Ponadto drogą poświęceń, skamleń i niejednokrotnych uśmiechów losu wywalczyliśmy sobie niepodległość, wykombinowaliśmy ustrój demokratyczny i niedawno dokonaliśmy przetasowań na najważniejszych stołkach w naszym państwie. Według spisu ludności przeprowadzonego w 2011 jest nas ponad 38 mln mord, z których jedne polują i jedzą, pozostałe tylko jedzą. Rozwój gospodarczy utrzymuje się na poziomie przyzwoitości unijnej, co pozwala nam nie odstawać od reszty i wychodzimy przed szereg wyłącznie w tych bardziej krępujących sprawach. Nękają nas rozmaite kwestie społeczne i znakomita, demokratyczna większość uważa, że państwo ma rolę polepszania naszego bytu, co tutaj argumentuję świeżym wynikiem wyborczym. Zatroskani, zaciekawieni lub pełni obaw spoglądamy w przyszłość i w takiej oto rzeczywistości, spętanej pozornie przychylnymi okolicznościami przyszło nam żyć i oceniać nasze życie. 

  Zapraszam na serię pisanin o charakterze felietonowym, w których będę postaram się przybliżyć mój punkt widzenia zarówno na sprawy bieżące, jak i odległe w zakresie polityki i zjawisk społeczno-kulturalnych. Zachęcam do śledzenia, komentowania, udostępniania i – co najważniejsze — polemizowania.

Pozdrawiam, Wasz Malco.